Archive for Czerwiec, 2011


Jeszcze przez chwilę

Zostańmy jeszcze przez chwilę przy Harrym Potterze, skoro już odkopałam pewne wspomnienia.

Wpisując imię i nazwisko czarodzieja w Google w ciągu 0.10 sekundy pojawia się 370 milionów odnośników. Uświadamia mi to jak bardzo magia wpłynęła na ludzi i jak mocno odcisnęła się na nich. 370 milionów zbiorów jeszcze większej ilości myśli o HP.  Miliony wirtualnych Szkół Magii i Czarodziejstwa, magicznych wiosek, portali społecznościowych gdzie zostajesz czarodziejem, śmierciożercą albo sam-wiesz-kim. 😉  Jego moc rażenia jest niewiarygodna!  Po zakończeniu serii J. K. Rowling wydała prequel całej serii. Zaledwie 800 słów. W ciągu 20 godzin strona księgarni Waterstone zanotowała 70 tysięcy odsłon po udostępnieniu tekstu.  Dotarłam do niego w wersji polskiej,  stąd też prezentuję.

 

Pędzący w ciemności motocykl wszedł w zakręt tak szybko, że dwóch policjantów w ścigającym go samochodzie krzyknęło: ‚Och!’. Sierżant Fisher mocno docisnął hamulec swoją wielką stopą. Był przekonany, iż chłopiec jadący na tylnym siedzeniu zostanie wciśnięty pod jego koła. Jednakże motocykl skręcając nie zrzucił żadnego z pasażerów, a tylko z błyskiem czerwonego światła zniknął w wąskiej części uliczki.

‚Teraz ich mamy!’ krzyknął podniecony Anderson. ‚To ślepy zaułek!’

Ciężko pochylając się nad kierownicą, nerwowo zmieniając biegi, Fisher zdrapał kawałek lakieru z samochodu, gdy pędził przez boczną uliczkę.

Tu, w świetle reflektorów, czekała ich zdobycz, nieruchomo, po ponad półtoragodzinnym pościgu. Dwóch jeźdźców schwytanych pomiędzy imponującą ceglaną ścianą a policyjnym samochodem, który posuwał się w ich kierunku niczym warczący, drapieżnik o błyszczących oczach.

Między ścianą, a samochodem było tak mało miejsca, że Fisher i Anderson mieli trudności z wydostaniem się z pojazdu. Ich godność została poważnie naruszona, gdy przeciskali się cal po calu, poruszając niczym kraby w kierunku niegodziwców. Fisher przeciągnął swój wielki brzuch po ścianie, tracąc przy tym wszystkie guziki z koszuli, by ostatecznie wyrwać samochodowe lusterko swoim olbrzymim tyłkiem.

‚Zejść z motoru!’ wrzasnął na uśmiechających się złośliwie młodzieńców, którzy, o dziwo, sprawiali wrażenie, jak gdyby sytuacja była dla nich wysoce dogodna.

Postąpili zgodnie z zaleceniem. Gdy Fisher w końcu uwolnił się od natarczywego lusterka, zmierzył ich wzrokiem. Byli już wyrośniętymi nastolatkami. Jeden z nich, ten który prowadził motocykl, miał długie czarne włosy, był niezwykle przystojny, przez co przywołał u Fishera niemiłe wspomnienie o chłopaku swojej córki: gitarzyście-obiboku. Drugi z nich również miał czarne włosy, z tą różnicą, że jego były krótkie i rozwiane we wszystkich możliwych kierunkach, na nosie miał okulary, a na jego twarzy gościł szeroki uśmiech. Oboje mieli na sobie t-shirty z nadrukiem wielkiego złotego ptaka, znak ten, bez wątpienia, należał do jakiejś ogłuszającej, niemelodyjnej kapeli rockowej.

‚Bez kasków!’ wrzasnął Fisher, wskazując raz na jednego, raz na drugiego chłopca. ‚Przekroczenie limitu prędkości o – o poważną ilość!’ (w rzeczywistości owa prędkość była znacznie wyższa niż Fisher był gotowy przyjąć, zwłaszcza przez wzgląd, iż była niemożliwa do osiągnięcia przez zwykły motor). ‚Odmowa zatrzymania się po wezwaniu policji!’

‚Z przyjemnością zatrzymalibyśmy się, by pogadać,’ zaczął chłopiec w okularach, ‚chcieliśmy tylko – ‚

‚Nie zgrywaj ważniaka! Wasza dwójka ma teraz poważne kłopoty!’ warknął Anderson. ‚Imiona!’

‚Imiona?’ powtórzył długowłosy kierowca ‚Zobaczmy… Jest Wilberforce… Bathsheba… Elvendork…’

‚A co ciekawsze ostatnie pasuje zarówno do chłopca jak i dziewczynki,’ dodał ten w okularach.

‚Och! Chodziło wam o nasze imiona?’ zapytał pierwszy gdy Anderson charknął ze złością. ‚Trzeba było tak od razu! Ten obok to James Potter, a jestem Syriusz Black.’

‚Zaraz to wszystko obróci się przeciwko wam! Wy małe złośliwe – ‚

Ale ani James ani Syriusz nie zwracali na nich uwagi. W jednej chwili stali się czujni niczym psy myśliwskie, wpatrując się w czarną otchłań ulicy, za Fisherem i Andersonem, gdzieś ponad dachem samochodu. Nagle z jednakową płynnością ruchów sięgnęli do tylnych kieszeni.

Przez sekundę policjanci byli pewni, że zobaczą pistolety wycelowane w ich stronę, lecz chwilę później zorientowali się, że motocykliści trzymali w dłoniach nie więcej niż –

‚Pałeczki?’ zadrwił Anderson. ‚Racja, para żartownisiów, prawda? Prawda! Aresztujemy was, oskarżając o – ‚

Lecz nie było dane Andersonowi dokończyć zarzutów. James i Syriusz wrzasnęli coś niezrozumiale. Z reflektora wystrzeliła wiązka promieni.

Policjanci obrócili się, po czym zachwiali w tył. Dwóch chłopców latało – rzeczywiście LATAŁO – nad aleją na miotłach – w tym samym momencie policyjny samochód unosił się na tylnych kołach.

Kolana Fishera brykały mimowolnie, usiadł więc ociężale. Anderson potknął się nogi Fishera i wylądował prosto na nim. Usłyszeli tylko niewyobrażalny hałas – chłopcy na miotłach trzasnęli samochodem tak, iż znalazł się w pierwotnej pozycji, podczas gdy odłamane fragmenty mioteł rozsypały się w około.

Motor znów dał znaki życia. Fisher zebrał się w sobie się i spojrzał na dwóch nastolatków.

‚Wielkie dzięki!’ krzyknął Syriusz ponad pulsującym silnikiem. ‚Jesteśmy wam to winni!’

‚Tak, miło było was poznać!’ powiedział James. ‚I pamiętajcie: Elvendork może być chłopcem, jak i dziewczynką!’

Następnie był już tylko niespodziewany trzask, Fisher i Anderson opletli się ramionami ze strachu. Ich samochód ponownie znalazł się na ziemi, tym razem to motocykl zaczął się wznosić. Tuż przed oczyma policjantów pełnymi zdziwienia unosił się w powietrzu: James i Syriusz zniknęli oddalili się w otchłań nocnego nieba, pozostawiając za sobą wiązkę jasnego światła, w kolorze gasnącego rubinu.

źródło: http://www.harry-potter.net.pl/Harry-Potter-prequel-i1303.html

  ***

Więcej newsów? Jak donosi EPA/PAP sprzed kilku godzin J. K. Rowling znów coś kombinuje!

J.K. Rowling, autorka popularnej sagi o nastoletnim czarodzieju Harrym Potterze, uruchomiła tajemniczą stronę internetową http://www.pottermore.com, z której wynika, że już za kilka dni czytelnicy i internauci poznają nowy projekt brytyjskiej pisarki.„Sowy się gromadzą. Wkrótce dowiesz się, dlaczego” – taki podpis widnieje pod filmikiem na portalu Youtube, do którego odsyła podana wyżej strona. Sam filmik zawiera tylko zegar odliczający czas – z dokładnością do sekundy – do chwili, gdy sama autorka wyjaśni, czego dotyczy tajemnica. Ma to nastąpić za ponad 4 dni.

Rzeczniczka jednej z najbogatszych Brytyjek powiedziała, że zapowiadany projekt „to nie kolejna książka” i że nie jest on „bezpośrednio związany” z filmem kończącym cykl przygód Harry’ego Pottera. „Obecnie nic więcej nie zdradzimy” – dodała.

Jeśli J.K. R. coś takiego pisze, to wiedz, że coś się dzieje! 😉  Sprawdźcie sami!

Szczerze mówiąc, gdy piszę kolejne wyrazy ogarnia mnie coraz większy lęk przed następnym słowem. Bo to co zamierzam dziś opublikować jest dla mnie wyjątkowo ważne. To spowiedź najszczersza, to rozliczenie z dzieciństwem. Obawiam się, że jeśli zamknę słowami pewien rozdział, już nie będę mogła do niego wrócić. Być może w ostatniej chwili zawaham się i nie postawię kropki na końcu zdania. Ale od początku!

Od kilku dni współlokatorkę mogę nazywać Panią Magister. W chwili refleksji nad lampką czerwonego wina wypowiedziała ważne i jakże niespodziewane zdanie: Ojej, to już nie mogę mówić na siebie studentka? Już… nigdy? Hmmm…Nie to oczekiwałam usłyszeć. Raczej to byłoby coś w stylu: Mam już skrót mgr przed nazwiskiem, teraz to już tylko do pracy! Wtedy to uświadomiłam sobie jak szybko czas potrafi zlecieć, pięć lat minie nim się obejrzysz. Pomyślałam sobie: Ona już kończy okres studiów, ja dopiero go rozpoczęłam. Coś jednak kuło mnie w środku. Coś nie pozwalało spokojnie uczyć się. To była świadomość, że i ja niedługo muszę zamknąć pewne drzwi za sobą. Wtedy to zbiegiem okoliczności trafiłam na trailer nowej i ostatniej części Harry’ego Pottera. Już wiedziałam czym ten film dla mnie będzie.

zanim zaczniesz czytać- posłuchaj ze mną

Bo to nie tylko wielomilionowa produkcja kończąca sagę przygód o czarodzieju. To kropka ( lub raczej wykrzyknik) na końcu mojego dzieciństwa.
Pamiętam dzień, gdy mój brat przyniósł z biblioteki książkę (drugą w życiu, zaraz po Pies, który jeździł koleją). Już wtedy zaczynał się boom w Polsce na Harry’ego. Lektura zajęła mi parę godzin. Finałowe starcie z Voldemortem o Kamień Filozoficzny czytałam przy świetle latarki pod kołdrą, w obawie przed matczyną troską o zdrowy sen. Całą noc nie zmrużyłam oka tuląc do piersi (słabo jeszcze wtedy zarysowanej ;)) pierwszy tom.
Znalazłam to, czego szukałam. Od tamtej pory byłam z Harrym i jego przygodami nierozłączna. Coroczne oczekiwanie na kolejną część odnosiłam do rangi rytuału. Przypominałam sobie treść, by móc świadomie i rozumnie czytać następną książkę. Plan przetłumaczyłam na plan czarodzieja i tak oto chemia stała się eliksirami, przyroda zielarstwem itd. Śmieszne? Może i tak,  jednak dla mnie było to rozwijanie wyobraźni, tworzenie świata, w którym czułam się jak ryba w wodzie, kreowanie pragnień i swojego charakteru. Każdy element czarodziejskiej rzeczywistości wyzwalał we mnie masę emocji, działał na wszystkie zmysły, uruchamiał te, o których nie miałam pojęcia.

Harry sprawił, że dzieci wróciły do książek, zaczęły mówić niezrozumiałym dla dorosłych językiem,strugały sobie różdżki z gałęzi i znały na pamięć nazwy smoków. Dorastały z czarodziejem, uczyły się empatii, mogę śmiało powiedzieć, że życia- postacie umierały, dokonywały trudnych wyborów, kochały i nienawidziły. Mimo, że posługiwali się magią… były takie jak my.
I ja zakochałam się! Najpierw w Harrym, potem byłam wierna do śmierci Syriuszowi. Wszystko co nosiło na sobie znamiona Pottera musiało zostać przeze mnie skrzętnie spreparowane w koszulki i pochowane w ogromnych segregatorach.Nadałam swym przyszłym synom imiona Jamesa i Syriusza. W snach dosiadałam Hardodzioba, miałam własną różdżkę z niezwykłym wkładem, ujarzmiałam kolczastego norweskiego smoka. Byłam dumna z tego, że jestem częścią tego niezwykłego świata. Nawet teraz, po siedmiu latach, mam czasem skojarzenia z magią. Opustoszały kampus uniwersytecki był opustoszałym Hogwartem. Zmagania z obowiązkami i oczekiwaniami wobec siebie podobne były do meczy quidditcha. Tęsknię za tymi czasami, gdy nic nie było w stanie mnie oderwać od książki.

Cieszę się, że siostra idzie w moje ślady. Czyta serię, pyta, sprawdza mnie, rozmyśla nad tekstem i wdaje się w dyskusje. Bałam się i boję się, że z wejściem do kin ostatniej części mój świat dzieciństwa zamknie za sobie nie drzwi a wrota Azkabanu. I nie pozostanie mi już wtedy nic innego jak wypowiedzenie słów: Koniec psot!

Nim jednak postawię (albo i nie) kropkę na zakończenie, chciałabym wybrać się z Wami w retrospekcyjną podróż. Zacznijmy od pierwszej części: Harry Potter i Kamień Filozoficzny

 

Harry Potter i komnata Tajemnic

Harry Potter i Więzień Azkabanu

Harry Potter i Czara Ognia 

Harry Potter i Książe Półkrwi

Harry Potter i Insygnia Śmierci

Mam nadzieję, że wytrwaliście do samego końca tego wpisu. Podczas przeglądania trailerów wpadłam na to, że od niedawna mam własnego patronusa. Liczę na to, że utrzyma on we mnie wiarę w świat Harry’ego Pottera.

Expecto Patronum!

 

Sobotnie przedpołudnie było zaskakująco słoneczne. Nie spodziewałam się tak sprzyjającej aury, pakując dzień wcześniej walizkę w Opolu. Stąd też przyjemnie zaskoczona wybrałam się na zakupy, które obfitowały w przemyślenia. Wymyśliłam sobie kolejny plan na życie!

Otóż… postanowiłam posiadać domek w górach, koniecznie Tatrach. Gdzieś na uboczu Zakopanego, jednak na tyle blisko by móc w ciągu 10 minut dojechać żółtym  honkerem do redakcji. Gazety czy też rozgłośni radiowej. Wszystko to w powiedzmy unormowanym czasie pracy ( czy taki istnieje w ogóle w świecie dziennikarzy?). Zaraz potem wracałabym sobie i wiecie co? Mogłabym gotować, tak! Gotować! Nawet piec, jeśliby wychodziło. Wszystko dla przyjemności właściwego mężczyzny. Weszłabym w rolę gospodyni domowej. 😉 Nie zapominając oczywiście o swoich zapędach, popędach, rozwoju, możliwościach i zachciankach. Oprócz spełniania się jako dziennikarka, spełniałabym się jako Magda K. i jako hm…. kobieta? Pisząc kobieta mam na myśli instynkt nakazujacy otoczyć opieką istotę bliską sercu. Tak bym to widziała. Idealistycznie nierealne. Jest tak pięknie, że niemożliwe. Czy wtedy życie nie byłoby jednym wielkim kompromisem? Łącząc kilka ról, przystosowując się do życia w dwóch światkach skazałabym się na wieczne rozmyślanie: A co jeśli…? Tego nie chcę!

Każdego napotkanego dziennikarza pytam (o ile okazja pozwala) jak połączyć życie prywatne z zawodowym. Każdy mówi, ze w pewien sposób się da. A ja mam coraz większe wątpliwości co do tego. Przyjdzie kiedyś taki czas, kiedy stwierdzę, że moje geny nie mogą się już marnować. Będzie u boku ten właściwy.. i co? No i nie wiem. Może to za wcześnie?! Za szybko staram sobie życie ułożyć?! Wszystko się może zdarzyć, tak? Nigdy nie mów nigdy? Ehhh…. moi drodzy.

***

Pewne jest to, że serce mi się rwie do hal. Podhalańskie klimaty będą odgrywały dużą rolę w projektowaniu nowego pokoju (znów przeprowadzka!) Wykorzystam jakieś motywy parzenic albo zaczerpnę coś z architektury góralsko- witkiewiczowskiej. 🙂 W każdym rzie góralsko mi! I znów coś z serii „brudny folk” .

Gdzieś przeczytałam, że tworzą zespól folkowo-punkrockowy. No cóż… czy punk* ?Na pewno znów nie grają czystego folku:) 1/3 zespołu to reprezentant Polski- Andrzej Dziubek ( Andrej Nebb), pozostałe 2/3 to Norwegowie Jørn Kristensen i Ole Snortheimz. Więcej info odnośnie zespołu znajdziesz tutaj.

Pozwolę sobie jeszcze nawiązać do zwycięzców Premier w ramach KFPP w Opolu. Nie ma nad czym się rozpisywać. Wszyscy kojarzą cudnego Sebastiana Karpiela – Bułeckę ( hmm.. Magdalena Kurowska Karpiel Bułecka…. trochę przydługawe ;/) i jego zespół Zakopower. To moi zdaniem najlepsi wykonawcy w stylu „brudny folk”. Dziś prezentuję coś wyjątkowego, perełkę! 🙂

Afganistan dalej na tapecie. Wczoraj uniewinniono żołnierzy ( sprawa Nangar Khel), dziś kolejna informacja z frontu. Newseek Polska pisze:

Starszy kapral Jarosław Maćkowiak zmarł z odniesionych ran po ataku na polski patrol w prowincji Ghazni. To 27. ofiara polskiej misji w Afganistanie.

Jak podało biuro prasowe PKW Afganistan, atak miał miejsce w godzinach porannych na północny-zachód od bazy Giro, w południowej części prowincji, w której stacjonują żołnierze zgrupowania bojowego Bravo. Żołnierze 2. kompanii piechoty zmotoryzowanej wykonywali patrol, w czasie którego zostali zaatakowani z broni strzeleckiej i granatników przeciwpancernych. Polacy odpowiedzieli ogniem. W wyniku ostrzału rannych zostało 3 polskich żołnierzy, w tym jeden ciężko.

Rannych ewakuowano w bezpieczne miejsce i udzielono im pierwszej pomocy. Na miejsce zdarzenia natychmiast wezwano śmigłowiec ewakuacji medycznej MEDEVAC, wsparcie lotnicze – samoloty F-15, oraz powietrzne siły szybkiego reagowania – śmigłowce Mi-24. Rannych przetransportowano do szpitala polowego w Ghazni.

W wyniku odniesionych ran starszy kapral Jarosław Maćkowiak zmarł w szpitalu polowym. Pozostali ranni zostali zaopatrzeni medycznie, a ich stan lekarze oceniają jako stabilny. Ich życiu nie zagraża niebezpieczeństwo.

Jarosław Maćkowiak służył w wojsku od 2006 roku, wchodził w skład 17. Wielkopolskiej Brygady Zmechanizowanej w Międzyrzeczu jako dowódca drużyny. Był wielokrotnym Mistrzem Wojska Polskiego w tenisie stołowym.. W Afganistanie pełnił służbę po raz drugi. Był kawalerem.

żródło: http://www.newsweek.pl/artykuly/sekcje/polska/starszy-kapral-jaroslaw-mackowiak-zginal-w-afganistanie,77655,1

Bez komentarza.

Wydano wyrok ws. żołnierzy z Nangar Khel- donosi Onet. pl.

Sąd Okręgowy w Warszawie uniewinnił siedmiu oficerów i żołnierzy, oskarżonych o dokonanie zbrodni wojennej zabójstwa cywili i ostrzelania niebronionego cywilnego obiektu w Nangar Khel (Afganistan) w 2007 roku. (…) Wyrok jest nieprawomocny.

” Rostrzygając niniejszą sprawę sąd nie dysponował właściwą dokumentacją pozwalająca na precyzyjne ustalenie miejsca, z którego prowadzono ogień, punktów, z których postrzegali zdarzenia świadkowie relacjonujący jego przebieg, bądź precyzyjnego ustalenia możliwości obserwacji zabudowań, w których znajdowały się pokrzywdzone osób”  wyjaśnił sędzia  płk Mirosław Jaroszewski.

W tej sprawie było wiele niejasności, jednak nie wiem czy ktoś zastanawiał się głębiej nad tym wszystkim. Tu już nie chodzi o sens przebywania polskich kontyngentów w Afganistanie. Tu raczej chodzi o prawa wojny. Żołnierz polski do tej pory jawił się jako waleczny kawalerzysta pędzący na przeciw czołgom, niezmordowany wojownik za sprawę, wierny Ojczyźnie i paktom łączącym ją ze światem. To śmiały wojak w pięknym mundurze defilujący, równo co do milimetra, przed Grobem Nieznanego Żołnierza. To wreszcie ludzie ubrani w mundury pustynnego kamuflażu, który na lotniskach, przy wielkich CASAch żegnają swoje rodziny. I na tym kończy się całe widowisko. Nikt nie wspomina o tym, że są w najniebezpieczniejszym regionie Afganistanu, że pomagają cywilom, podczas gdy nie mogą mieć pewności czy przy okazji, ktoś z wdzięczności ich nie załatwi. Co z tego, że sprzęt pożyczony od Amerykanów, nie własny. Albo to, że jeśli nie są na patrolach to siedzą całymi dniami w bazie i czekają na rozkaz. Długie oczekiwanie zaostrza… niepewność. Wyostrzają się wszystkie zmysły i trzymają w napięciu. Gdy przyjdzie wyjechać w teren, wszystko się może zdarzyć. Bo to nie paintball, pocisk nie jest wypełniony farbą, nie wrócisz z powrotem na pole gry. Tu się walczy, umiera. I nikt nie ma wątpliwości, że strzelać trzeba, że zabić też czasem trzeba. To jest wojna.

Naiwnie sądzimy, że żołnierze jadą tam i nie mają styczności z przemocą, krwią. Dane z 2009 roku donoszą o 8 zabitych polskich żołnierzy. Do nowszych nie dotarłam. Jak można oskarżyć żołnierzy stacjonujących w strefie wojny o strzelanie do ludzi. W tej sprawie jest tak wiele nieścisłości, że wręcz bezsensowne było oskarżanie żołnierzy.

Czas dorosnąć i przejrzeć na oczy. Żołnierze polscy zabijają. Ludzie giną na wojnach. Tak ten świat złożony jest…