Tag Archive: pocałunki


W okresie napięcia-przepięcia najróżniejszymi obowiązkami tylko jedno może sprawić, że ciśnienie zejdzie.

To niedźwiedzi uścisk dwumetrowego chodzącego nierozgarniętego dobra.

Owe chodzące nierozgarnięte dobro mało je, śpi albo bardzo dużo albo bardzo mało, nie może żyć bez swojego HTC i kalendarza  oraz jest budzikoodporny. Nie lubi gdy się go łaskocze pod pachami, kiedy wtrąca mu się do gotowania, ani kiedy ginie mu ładowarka. Uwielbia za to wkładać palce do nieswojego ucha, łapać za stopy, jeść mięso, montować dźwięki i planować podbicie świata. W moich oczach jest aryjskim wojownikiem. Pedagogiem, który straszy dzieci. Materiałem na wynalazcę.  Rzeczy niemożliwe załatwia od ręki, a na cuda każe czekać 7 dni. Jeśli chodzi o sprawy zwyczajne, jest wręcz przeciwnie- przyziemność nie wymaga priorytetów. Zbiera brudne skarpetki i najróżniejsze papiery. Poczucie humoru ma, a i owszem, całkiem ciekawe, o ile kogoś bawią suchary ( mnie bawią). Nie odmówi słodyczy. I nie śni o niczym, a przynajmniej nie pamięta niczego. Ma słabość do efektownych gier. Często używa słów z pogranicza czarnej magii, typu przeciwfaza. No i kocha każdy aspekt radia. Cieszy się jak dziecko na widok kolejnego radiowego artefaktu, świecącej żaróweczki, ścieżki dźwiękowej, gąbki mikrofonowej, śrubki, kostki, kabla, programu itepe. Nie widziałam u nikogo takich iskierek podniecenia w oczach, gdy mówi o kolejnych planach. A pod tą dwumetrową postacią chowa się ogromne serce dla każdego, kto jest tego wart. Przyjaciele mogą zawsze na niego liczyć. Jest nieocenionym wsparciem i drogowskazem. Prawdziwy skarb. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że wszystko należy do mnie. Wszystko, wszyściusieńko. I każdego wspólnego poranka uśmiecham się do chwili, w której zgodziłam się pójść na czekoladę z tym przerażającym Leszkiem. Jestem szczęśliwa.

Pocałunki część szósta

Krótka historia miłosna: Magda i Leszek w piątki…

Odkąd Twoje „Kocham Cię” ujrzało światło dzienne a raczej uniosło się w powietrzu, wszystko dla mnie wydaje się jakby milsze, subtelniejsze i przyjemniejsze. Naszła mnie ponowna ochota na Tetmajera, Pawlikowską- Jasnorzewską. Wiersze się mnie trzymają.

Erotyk

Maria Pawlikowska-Jasnorzewska

Na rozrzuconych poduszkach z rajskich, jawajskich batików

umieram słodko bez żalu, umieram cicho, bez krzyku. —

Czas za firanką ukryty porusza skrzydłem motyla,

a moje czoło znużone coraz się niżej przechyla…

Wreszcie dotykam Bieguna i śnieg mi taje wśród włosów,

a końcem lakierka dosięgam trawy szumiących Lianosów…

Leżę na ciepłych krajach, na gorejącym Równiku,

i na jedwabnych poduszkach z różnobarwnego batiku…

Wyciągam ręce ku Tobie, w Twoją najsłodszą stronę

i czuję na rękach gwiazdy nisko nad nami zwieszone…

Ogarniam Cię splątanego w pochmurny namiot niebieski,

i spada niebo z hałasem, jak belki, wiązania, deski,

obrzuca nas półksiężycem, słońcem, obłoków zwojem —

i tak spoczywam — okryta niebem i sercem Twojem…

Minęło sporo czas odkąd dzieliłam noc z kimś. Nie ma jednak nic słodszego od zasypiania przy dźwięku Twojego oddechu a kiedy Ty już dawno spotkałeś się z Hypnosem, ja zaplątana w Ciebie rozmyślam nad wszystkim. I śmiało mogę dryfować po oceanach niebezpiecznych, być supermenką, pilotką, akrobatką na linie- bo wiem, że bezpiecznie spadnę w Twoje ramiona.

Najpiękniejsze są jednak poranki, gdy słońce przebija się przez szybę i rozświetla rozczochrane blond włosy. Oderwany od rzeczywistości, czasu, miejsca jesteś ponad wszystko. Gdyby nie ja wtulona, pewnie lewitowałbyś. I takiego chcę Cię czasem widzieć, gdy jesteś gdzieś daleko. Nieskalany, śnieżnobiały, boski… (?) Gdy o Tobie myślę wtedy, czuję się jak krucze pióro z czarnym atramentem skrzypiące o gładkość niezapisanej karty. Nanoszę ślad swojej obecności i czuję się wtedy jak barbarzyński zdobywca. Tylko ja mogę Cię brudzić.

***

Tetmajer na koniec, „Są takie chwilę…”

Są takie chwile
Tetmajer Przerwa Kazimierz


Są takie chwile, gdy się nie śmie badać

swej własnej duszy, bo się człowiek lęknie,

że ani jednej nie znajdzie w niej struny,

co potrącona, jeszcze czysto dźwięknie.

Lecz trzeba tylko jednego spojrzenia

pełnymi wielkiej miłości oczyma,

by w akord związać wszystkie struny duszy…

Potrzeba jednych oczu – – lecz ich nie ma!