Karma działa. Kto mnie zna, ten wie, że bardzo źle znoszę kontakt z dziećmi. Podnoszą mi ciśnienie lepiej niż kolejne odcinki Pamiętników z wakacji innych tego typu bzdur, w których lubuje się moja rodzicielka. . Karma działa. Zaczęłam pracę w sklepie z zabawkami. Wszystko byłoby super, gdyby nie te dzieci. Pół sklepu to pudełeczka, pudełka i pudła pełne LEGO. Wpada taki mini-człowiek z impetem do sklepu, sieje spustoszenie i , w najlepszym razie namówi bezradnego rodzica na zakup, wybiega.
No ale nie o dzieciach miało być. Od zabawek zacznę. Stoję przed ścianą pełną lalek Barbie. Róż, słodycz i czar. Jednak w tej gęstwinie plastiku można znaleźć lalki Monster High.
Zestaw składa się z kończyn, potwornych deformacji i ubranek, z których możesz złożyć własną upiorną laleczkę. No po prostu cud, miód i malina! Zauroczenie wampirami, zombie itp. opanowało również dzieci. I muszę się przyznać, jestem w pewien sposób przerażona. Bo to kolejny sygnał, że człowiek coraz mniej boi się śmierci. Lecz trzeba się zastanowić, której śmierci.
Od jakiegoś czasu męczę książkę Bogusława Sułkowskiego „Przemoc i pornografia śmierci jako przynęty medialne”. I znalazłam tam sporo zdumiewających stwierdzeń, które po głębszym zastanowieniu mają sens. 😉 Zacznijmy od tej nieszczęsnej śmierci. Są dwie. Jedna z nich to rzeczywista. Ta, z którą spotykamy się w życiu- umiera babcia, koleżanka chora na raka, kolega w wypadku samochodowym. I śmierć medialna. Na ekranach telewizorów, w kinach, w grach, gazetach, serialach itp. Zauważmy znaczącą różnicę. Śmierć medialna jest niewyobrażalnie kolorowa, dynamiczna, pociągająca, emocjonująca
Zygmunt Bauman zauważa, że fikcyjne przedstawienia przemocy i czynów gwałtownych dzięki wyrafinowanej reżyserii są nieporównanie żywsze, barwne i bardziej dojmujące w porównaniu z bladą, „technicznie niedoskonałą” rzeczywistością gwałtu, w kryminalnej dotykającej nas realności brakuje konceptu i precyzji filmowej. Jeśli reżyserowane okrucieństwo sceniczne i telewizyjne ustala dziś standardy przeżyć i doświadczeń to rzeczywiste okrucieństwo w życiu musi się wydać „grubo poniżej standardu”, realna tortura innego człowieka nie jest już tak wstrząsająca, nie takie rzeczy się oglądało.
Nekrofilia według E. Fromma to charakter natury ludzkiej, która kieruje swe upodobania ku śmierci (przeciwieństwem są biofile – kochający życie).
Wyobraźnia nekrofilna fascynuje się brudem, ekstrementami, wszystkim co martwe. Tacy ludzie rozprawiają o chorobach, pogrzebach, śmierć, zwracają się bardziej ku przeszłości niźli przyszłości. Wyobraźnie tę cechuje silne poczucie własności, której utrata jest traktowana jako zagrożenie bytu.
Do czego zmierzam. Otóż, gdy boimy się otworzyć się, pokazać to co nam siedzi w głowie i sercu, zaczynamy fantazjować. Sztuka z czasem przejęła funkcję projektora naszych fantazji, dzięki czemu możemy obnażać również swoje najgorsze , najintymniejsze, najskrytsze pomysły. Wszytko to przenosi się później na kulturę, która nas otacza. O ile seks już nie jest tabu, to śmierć nadal nią jest.
Sułkowski piszę o paradoksie współczesnej kultury obciążanej nekrofilią podświadomą.
Człowiek dzisiejszy starannie eliminuje ze swej realnej codzienności śmierć naturalną, zamyka ją wstydliwie w szpitalach i hospicjach, wyręczając się płatnymi usługami pogrzebowymi, a równocześnie fascynuje się obrazami śmierci nagłej, nienaturalnej, odległej i wyreżyserowanej. Nie ma w naszym życiu miejsca na obraz zwykłej śmierci, jaka dotyczy każdego i przeciwnie, na ekranie egzotyczna śmierć jest codziennością.
Nie zabiera się dzieci na pogrzeb, nie tłumaczy się, że mama nie żyje. Żałobę traktuje się jak coś wstydliwego. Unika siępożegnania, zostawiając sobie to na”rozmowę” z trumną. A w tym samym czasie oglądamy na ekranie jak gangster rozbebesza chłopaka dla zabawy. Mózg rozsmarowany na ścianie. Oko na widelcu. Kupuje się wreszcie lalki zombie i wampiry, by dziewczynki się bawiły. A przecież zombie to żywy TRUP, rozkładające się ciało. Wampir to również nieboszczyk, nie bije mu serce, nie ma tętna i fal mózgowych. To nasze gardzenie śmiercią, poczucie nieśmiertelności, gdy na naszych oczach ginie bohater filmu, to tak na prawdę strach przed własnym końcem. Stosujemy zamienniki,by się upewnić, że jesteśmy niezniszczalni. Oswajamy sobie śmierć zabawą. Nasze czerpanie z życia garściami to częściej danse macabre. A przecież urokiem życia jest jego ograniczenie czasowe.
Lekki apel na koniec? Nie kupujmy lalek Monster High. Zamiast tego wyjaśnijmy, że wampir to wampir, zombie to zombie i nikt z nas nie będzie żył wiecznie. Prawdziwa śmierć dotyka każdego