Category: Mężczyzna


Nic nie jest takie jak w filmie. Można upodabniać okoliczności, można wmawiać, że to kwestia poczucia humoru. Nic jednak nie jest takie jak w filmie. Ani życie, ani miłość, ani kobiety czy mężczyźni. I nieświadomie nabieramy się na tę iluzję bez względu na wiek czy doświadczenie.

Tancerze w filmie Magic Mike byli jacyś magicznie magnetycznie pociągający. Całość okraszona dowcipem i nienarzucającą się seksualnością.
Całkiem inaczej było podczas piątkowego pokazu Mistrzów Polski tzw. Chippendales. To była idealna okazja, by sprawdzić jak wygląda To w rzeczywistości. Wyszło, jak zwykle, na minus.

Ku mojemu zdziwieniu wcale nie jestem taka wyzwolona jak dotąd myślałam. Rumieniłam się, czułam zawstydzona, zażenowana i zniesmaczona tym co dzieje się na scenie, bo o tym co było pod, to można napisać rozwlekły esej.

Przyznam, że wprost proporcjonalnie do ilości zrzucanych przez tancerzy ubrań, rosła w moich oczach przepaść między mężczyzną a facetem. Czuło się upływ męskości ze sceny.
Ktoś spyta, czego się spodziewałam w końcu to pokaz striptizu/tańca erotycznego? No cóż, może fajnej erotyki, magnetyzmu, interesującej i niezobowiązującej rozrywki?

Niestety, zamiast tego dostałam facetów obnażajacych swoje pośladki lub pozostających jedynie w skarpetkach i amerykańską flagą kryjącą krocze. FAcetów w stringach, zrywających z siebie ubrania jakby ich parzyły. Facetów, którzy wciagali na scenę z publicznośći pijane asystentki, eksplorujące ich skąpe majtki, klepiące po pośladkach, obłapiające i rozkładające przed nimi nogi. Mało brakowało bym została świadkiem orgii. Ubolewam nad sobą i zmagam się z pewnym rozczarowaniem. Czułam się, jakbym podglądała zwierzęta podczas kopulacji. Ciężkie, prymitywne, zwierzęce i pornograficzne igrzyska seksu.

Wniosek stąd taki, że fajna erotyka to ta w łóżku, magnetyzm to z osobą od której nie możesz oderwać oczu ( a nie od jej krocza), interesująca rozrywka to ta, w której chętnie i bez cienia zażenowania czy wstydu bierzemy udział.

Pieniądze i czas niby stracone, niby nie. Przynajmniej wiem czego już nie chcę. No i pozwala docenić to co się ma. 😉

Treść jest chroniona. Proszę podać hasło:

Szpilkami ją!

Jestem hardcorem- cytując za klasykiem, podsumowałabym Kraków. To chyba mój rekord by przez trzy dni i noce biegać w szpilkach. Gratulowano mi dzielności, a powinno tępić za głupotę. Nie mam pojęcia co mnie pchnęło do tak karkołomnego wyczynu: brać nowe buty i szpilki na zmianę? To woła o pomstę do nieba. Pytanie mąci myśli: Co mi wpadło do głowy?? Czy to z próżności, czy ku uciesze chłopaka czy może podciągnięcia niedoskonałości (każdy zna właściwości wysokich obcasów), a może to z miłości do butów?

Wyruszyłam na internetowe poszukiwania. Cytuję za Dla kogo się ubieramy? Ola Salwa / ELLE

Izabela Kielczyk: „Gdy ubieramy się z myślą o innych kobietach, możemy mieć różne motywacje. Od przyjaciółek oczekujemy pochwał i zachwytu, od koleżanek z biura raczej podziwu, a nawet lekkiej zazdrości. To zdrowe, w końcu każdy chce się czasem obejrzeć w oczach innych”. Moja koleżanka Ewelina, dyrektor w wydawnictwie prasowym, dorzuca: „Mężczyźni i tak nie zwracają uwagi na to, co mamy na sobie. A ja do dziś pamiętam wszystkie sylwestrowe kreacje swoich koleżanek”. Zdaniem psychoanalityczki Sarah Stern, współautorki książki „Rozbierz mnie. Psychoanaliza garderoby”, ubieramy się dla innych kobiet już od dzieciństwa. To wyuczone i naturalne. Choć wcale nie takie proste, jak wydawało się do tej pory. „Małe dziewczynki chcą przypominać mamę, czyli kobietę, która podoba się ojcu. (…) Kiedy dorośnie, dalej będzie się starała uzyskać aprobatę innych kobiet”, twierdzi Stern. „Dlatego kobiety uważają, że najpiękniejsza z nich jest ta, która ma najładniejszą sukienkę, jak w bajce”. *

Tekst dowodzi, że stwierdzenie „Ubieram się tak jak lubię, ale mam szpilki bo tak chłopak chce.” wychodzi z używania. Mówi się, że mężczyźni nie zwracają uwagi na nowe nabytki, chyba, że (trzymając się wyświechtanego żartu) jest gejem albo siedzi w modzie (czyli gej). Wnioskuję, że w tym wszystkim i tak jest przewrotność. Jeśli ubieram się dla siebie, bo tak chcę/lubię, to tak czy siak zwracam na siebie uwagę panów swoją pewnością siebie, rozluźnieniem i zadowoleniem bycia „we własnej skórze”…. czyli wszystko to naczynia połączone!

Co do samych szpilek to trafiłam na jeszcze jedną teorię:

I co o tym wszystkim sądzicie?

 

 

* naniosłam zmiany na tekście (pogrubienie czcionki).

Chandra mnie dopadła. Tylko historia przeglądarki wie, ile razy logowałam się tu by coś stworzyć. Wszystko kończyło się szkicem z  paroma zdaniami. I sporo rzeczy jest do opisania. Chociażby ostatnie MEDIATORY.

Ostatnimi czasy wolałabym bardziej zostać w łóżku i szaleć jak króliczek… Duracella 😉 niż oddawać się studencko-radiowemu żywotowi. Zastanawia mnie owe niekończące się pożądanie, którego nadmiar odbija się na postrzeganiu otoczenia i kreowaniu swojej osoby. Dzisiejszy temat to efekt obserwacji.

-Kochanie, nie śpij…
-No nie śpię.
-Ale zaraz zaśniesz.
-Nie zasnę.
-To porozmawiajmy o czymś.
-Co myślisz o sztucznym śniegu w Białce?
-Leżę obok Ciebie naga a Ty pytasz mnie o sztuczny śnieg?
-Chciałaś porozmawiać.
-Białka Tatrzańska, bo zapewne to masz na myśli, utrzymuje się z turystyki… NIE ŚPIJ!

 

Dlaczego mężczyzna zasypia zaraz po stosunku?? To nader irytujące. I chciałoby się tu strzelać fochy na prawo i lewo, pozawijać się w kołderkę i mieć kwas na ryju, ale tym razem natura nie stoi po naszej stronie. Kilka wyjąsnień w tym paskudnym temacie.

1. Seks wieczorową porą sprzyja zasypianiu. Zmęczenie po całym dniu, przygaszone światło, ciepło łóżka i horyzontalna postawa oraz relaks sprzyja zaśnięciu tuż po stosunku.

2. Relaks bedący efektem szczytowania również sprzyja drzemce. Badacze zaobserwowali, że aby osiągnąć orgazm, podstawowym wymaganiem jest pozbycie się uczucia strachu i niepokoju.

3. Hormony. Prolaktyna u mężczyzn ma dodatkowo pośredni udział w odzyskaniu zdolności do odbycia następnego stosunku. Według obserwacji mężczyźni mający niższy poziom prolaktyny szybciej są zdolni do odbycia kolejnego stosunku.
Poziom prolaktyny fizjologicznie jest wyższy w nocy (co może sugerować działanie sprzyjające zasypianiu). Przeprowadzono także badanie, w którym podawano zwierzętom prolaktynę – bardzo szybko stawały się zmęczone i senne. Te obserwacje sugerują silny związek prolaktyny ze snem.

Oksytocyna, która rozpala kobiety i wzmaga chęć czułości, u mężczyzn wspomaga redukcję stresu, katalizator relaksu a tym samym prowadzi do senności.

5. Oddech ma znaczenie. Krótkie i płytkie wdechy męczą płuca i nie dotleniają mózg. Efekt? Chrapiący kochanek.

 

Na nic zatem fochy. Zapadanie w sen przez mężczyzn to akt pozbawiony premedytacji… nie ma co walczyć z naturą. Nie pozostaje nam nic innego jak tylko niestandardowe podejście do sprawy i przełożenie fikuśnej wyobraźni na praktykę. Może to pomoże utrzymać partnera w świadomości na dłuższy czas 🙂

w oparciu o http://www.familie.pl/profil/ula/413,Dlaczego-mezczyzna-zasypia-po-seksie.html

„Prostych słów się boi największy nawet twardziel
Proste słowa z gardła nie chcą wyjść najbardziej
Mówią że mnie kochasz i że mną nie wzgardzisz
Prawdziwa moja miłość nazywa się ajrisz
Nazywa się ajrisz”

T. Love „Ajrisz”

Przyznam się, że pomimo feministycznych ciągotek cenię wysoko męską prostotę myślenia. Prostota bowiem jest najlepszym rozwiązaniem. Można by nawet pokusić się o nazwanie jej genialnym posunięciem. Wszystko zaczyna się od mojej obserwacji, że do mężczyzny trzeba mówić jego językiem, pozbawionym górnolotnego, popularno- naukowego i alegorycznego słownictwa. Zdania wielokrotnie złożone również odpadają. Ma to swoje minusy, jednak najistotniejszą zaletą, przysłaniającą wady, jest Dobra Komunikacja. Jeśli w pełni opanuje się język prostych słów można rozmawiać bez niedomówień, niezrozumiałości a co za tym idzie późniejszych kłótni, fochów itp. Warto zauważyć, że  czasem w gronie męskim prostota przekłada się na merytorykę, która  schodzi do poziomu prymitywizmu. Obserwatorka jest wtedy świadkiem wymiany zdań najczęściej na tematy fizjologiczne i fizjonomiczne. Przez chwilę jest to zabawne, później stają się to nużące a na koniec obrzydliwe. 😉  Wracając jednak do tematu. O ile łatwiej byłoby w komunikacji miedzy kobietami a mężczyznami, gdyby te odrzuciły umiejętność nadpisywania i dopisywania zbędnych kontekstów i interpretacji. Ja wiem, to marzenia nierealne, ale jest to kwestia do przemyślenia. Warto spróbować.

 

Nagich przyodziać…

Wyraża więcej niż ileśtam słów.  Wnioski łatwe do wyciągnięcia. 🙂

 

 

Co to jest?

Czasem trwa krócej a czasem dłużej.

Wtedy to kobieta staje się kobietą a mężczyzna mężczyzną.

Proces ten ujawnia ludzkie najniższe instynkty i potrzeby a przede wszystkim kres cierpliwości.

Odpowiedź brzmi: Przeprowadzka.

To już druga w moim krótkim życiu. Tę sprzed czterech lat niezbyt pamiętam, ta jak najbardziej pozostanie w pamięci. Obecna trwa dwa tygodnie a jutro zapowiada się jej apogeum. Zanim jednak wszystkie bibeloty, zapychacze szuflad, szaf, wszelkie niezbędnie zbędne przedmioty znalazły się w nowym miejscu stresu  było co niemiara. Wszystko zaczęło się od przeszukiwania sieci za lokum. Często przy skonfrontowaniu zdjęcia z rzeczywistością zaczynałam doceniać pomysłowość właścicieli: a to spore pęknięcie ściany przysłonięte gustowną zasłonką, zawiasy drzwi wsparte monetą by mogły zamknąć się i nie porysowały paneli czy inne równie fantazyjne udogodnienia.

Gdy już znajdziemy coś odpowiedniego zaczyna się najgorsza (dla mnie) część: malowanie. Bo kolor, który wybierzesz musi być idealnie dobrany, np. taki salon. Nie jest wielki, więc farba musi być jasna. To będzie serce domu, więc powinno tętnić życiem, ale nie powinno być krzykliwe (załóżmy zatem, że będzie to żółć). Słonecznikowa będzie odpowiednia, bo budyniowa jest zbyt smutna a miodowa za ciemna i depresyjna. Trzeba pamiętać jaki nastrój wprowadzi kolor. Potem czy będzie pasował do mebli (drewno na szczęście dobrze wygląda z nim). Na końcu (jeśli okaże się, np. że na innej ścianie farba wychodzi ciemniej) trzeba ratować się kontrastem i tu zaczyna się cała historia od początku. Ale salon to pomieszczenie uniwersalne, pokoje natomiast muszą odzwierciedlać swojego właściciela. To już wyższy poziom zaawansowania. I tak schodzi tydzień, jak nie lepiej na wyborze emulsji a następnie pomalowaniu.

Potem rozmyślamy jak przysposobić meble do nowych pomieszczeń, bo układ już nie może być taki sam. Kolejne zmartwienia bo tu brakuje pięciu centymetrów, tu szafa stać nie może bo zasłania całe światło z okna,  a tu drzwi się nie otworzą. I kombinuj kobieto, mężczyźnie to obojętnie i według niego ty lepiej się na tym wszystkim znasz. On przesunie, rozmontuje.

A skoro jesteśmy przy (de)montowaniu :

-Maaaaaaaaaaaaaagda!

-Już idę.

-Maaaaaaaaaaaaaaagda!

-Idę.

-Szybko bo mnie łóżko przygniotło!

-Taaaato?!

-Potrzymaj tu, ja muszę wejść pod to i rozkręcić to.

5 minut później….

-Ok, wychodzę stamtąd, trzymaj dopóki nie powiem kiedy.

-Ok.

-Już. A teraz muszę to dziadostwo jakoś złożyć ( mechanizm sprężynowy podnoszący i opuszczający siedzisko)

-Rzucałeś okiem na instrukcję montowania?

Nie mam czasu na takie pierdoły (siłuje się z mechanizmem). Muszę to jakoś docisnąć, żeby się nie rozkładało. Pieprzone dziadostwo, kto to wymyśla?!

-Słuchaj, a gdybyś zdjął tylko sprężyny z tego?

-Chyba żartujesz, ja się lepiej na tym znam.

-Spróbuj.

Ściąga sprężyny bez problemu i mechanizm posłusznie się składa.

 

Lepiej idź zapakuj talerze do pudła.

 

On zawsze lepiej wie od producenta i wytwórcy. Lepiej stuknąć młotkiem niż odkręcić niepotrzebną śrubkę. To nic, że przy ściąganiu półki powyrywał kołki. ON ZDJĄŁ PÓŁKĘ I TY, KOBIETO NIE ZROBIŁABYŚ TEGO TAK DOBRZE JAK ON. Najlepiej wtedy nie wchodzić w drogę wielkiemu budowlańcowi, ślusarzowi, ekspertowi od instalacji, montażu, wynalazcy i logistykowi. Zajmij się puchu marny pakowaniem do pudeł, wybieraniem farby, ustawianiem mebli i wykończeniem. I bądź dobra, cierpliwa i posłuszna, bo inaczej będziemy przeprowadzać się miesiąc (to groźba).

 

Gdy taka kobieta już wie od czego jest na tym padole, nie ma nic gorszego od pakowania jej osobistych manatków. A to paczuszka listów związanych wstążką, plik zdjęć z wakacji sprzed kilkunastu lat, miliony guzików, piórek, pierścionków, chusteczek, torebeczek, notatniczków, koraliczków, kart sim, piór wiecznych, słuchawek, ładowarek,kabli, kartek, notatek, płyt, kaset wideo ( każda z ślubem, który obowiązkowo trzeba obejrzeć od początku do końca ze łzami w oczach), słoiczków z resztkami cudownego kremu, poradnikami zdrowego odżywiania (których samo posiadanie wprawia cię w nastrój „jestem super szczupła i mogę mieć każdego”), empetrójkach z piosenkami, których nie słuchałaś od wieków jak nie lepiej i innego typu tałatajstwa. Chwila rozsądku każe ci zrobić ostrą selekcję i pozbyć się wszystkiego, co niepotrzebne. Dziesięć minut później pakujesz pluszaka od pierwszego chłopaka do pudla razem z ważnymi dokumentami. Dwie godziny później płaczem wymuszasz to, by Misiek został…tak samo jak  paczuszka listów związanych wstążką, plik zdjęć z wakacji sprzed kilkunastu lat, miliony guzików, piórek, pierścionków…

 

Gdy przed nami apogeum przeprowadzki atmosfera gęstnieje. Nagle wszystko staje się drażniące, irytujące a obecność drugiego doprowadza do szału. Nawet kot za głośno chodzi, nie wspominając o gołębiach wysiadujących, najspokojniej w świecie, jajka na twoim balkonie (czyżby skubańce wyczuły, że się wyprowadzasz?). Poziom złośliwości wzrasta z kolejnym meblem, kartonem i metrem.

 

Nim minie tydzień mieszkania na nowym, wszystko już płynie swym spokojnym nurtem. Jedni do pracy, inni do garów a jeszcze inni na wakacje w inną część Polski. Dopóki nie miną kolejne cztery lata i znów przyjdzie czas na chaos tysiąclecia w postaci kolejnej przeprowadzki.

 

 

 

 

I co jeszcze?

Tego się nie spodziewałam. Tak, wiem, że wydarzenie miało miejsce już jakiś czas temu, ale jestem w szoku. Niewiele rzeczy napawa mnie obawą. Wśród takich rzeczy znajduje się ta osoba: Vladimir Putin. Każdy kojarzy postać, pozwolę sobie przytoczyć parę fragmentów dot. jego kariery politycznej:

Krytycy prezydenta szczególnie podkreślają trzy poważne kryzysy z okresu jego prezydentury: zatonięcie okrętu podwodnego „Kursk” w sierpniu 2000 oraz ataki terrorystów czeczeńskich na Teatr na Dubrowce w Moskwie w październiku 2002 i na szkołę w Biesłanie we wrześniu 2004. Wszystkie te wydarzenia okazały się tragiczne w skutkach. Krytycy Putina twierdzą, że kierowane przez niego administracja i służby specjalne miały wykazać się nieudolnością w trakcie akcji ratunkowych. Zwolennicy wskazują na fakt, że wskutek zdecydowanych reakcji siłowych spektakularne akcje terrorystyczne zostały zahamowane.

Putin często jest obiektem krytyki działaczy i organizacji na rzecz praw człowieka, głównie ze względu na jego politykę względem Czeczenii. Zarzucają oni, że polityka ta doprowadziła w tamtym regionie do katastrofy humanitarnej, a prawa człowieka są tam nagminnie łamane za całkowitym przyzwoleniem najwyższych czynników państwowych (obozy filtracyjne w Czeczenii). Krytycy Putina zarzucają mu, że swoimi działaniami doprowadził do eskalacji konfliktu na niespotykaną skalę i wzrostu zagrożenia terrorystycznego w samej Rosji.

Po ukończeniu studiów rozpoczął pracę w KGB jako oficer operacyjny. W latach 1985-1990 służył na terytorium Niemieckiej Republiki Demokratycznej (oficjalnie pracował jako dyplomata), gdzie miał zajmować się werbowaniem tajnych współpracowników i inwigilacją wschodnioniemieckiego środowiska naukowego.

źródło: wikipedia

Tu zaś znajdziesz bardzo ciekawy teksy o Litwinience, Putinie w świetle WikiLeaks.

Ogólnie rzecz biorąc przeraża mnie ten człowiek. Może to przez jego biografię? Pasuje mi strasznie na takiego bezwzględnego agenta, którego nie obchodzą jednostki czy prawa człowieka. Jeśli o mnie chodzi, to ten człowiek u sterów władzy rosyjskiej niesie zagrożenie dla współczesnego świata. Rosjanie to naród, który żyje żalem i niezaspokojoną żądzą posiadania imperium,nawet kosztem innych nacji (patrz Czeczenia). Putin to osoba o bardzo silnej osobowości. w połączeniu z władzą i sytuacją Rosji- nieraz będzie nieciekawie na arenie międzynarodowej.Świat obiegają zdjęcia z polowań, półnagiego premiera z kałachem czy inną bronią w ręce, bawiącego się z niedźwiedziem. Facet nie do zdarcia. Buduje sobie wizerunek mężczyzny jedzącego cegły na śniadanie i zapijającego je kwasem siarkowym.

Aż tu nagle pojawia się to:

Rosyjski premier Władimir Putin był największą gwiazdą koncertu charytatywnego, który w nocy z piątku na sobotę odbył się w jego rodzinnym Petersburgu, a dochód z którego przeznaczono na pomoc dla dzieci z chorobami onkologicznymi i oftalmologicznymi w Rosji.

Putin przy akompaniamencie znanego muzyka jazzowego Maceo Parkera zaśpiewał po angielsku słynny przebój Louisa Armstronga „Blueberry Hill” i zagrał na fortepianie melodię piosenki „S czego naczinajetsja Rodina” („Od czego zaczyna się Ojczyzna”), nieformalnego hymnu rosyjskich, a wcześniej radzieckich szpiegów. 

Oprócz szefa rządu Rosji na scenę petersburskiego Pałacu Lodowego wyszły gwiazdy światowego kina i estrady, m.in. Sharon Stone, Kevin Costner, Monica Bellucci, Vincent Cassel, Goldie Hawn, Kurt Russell, Paul Anka, Mickey Rourke, Alain Delon, Ornella Muti, Gerard Depardieu i In-Grid.

Prowadząca koncert długo namawiała Putina, by przyłączył się do występujących. Premier w końcu uległ. „Uznajmy, że jesteśmy w gronie rodzinnym i możemy poeksperymentować. Umówmy się jednak, że wszystko pozostanie między nami” – powiedział i dodał: „Jak większość ludzi, nie umiem śpiewać i grać, ale lubię to robić”.

Na zakończenie wieczoru Putin wziął pod rękę Sharon Stone i razem jeszcze raz wyszli na scenę, gdzie z pozostałymi uczestnikami koncertu chórem zaśpiewali popularną w Rosji piosenkę „Trawa u doma” („Trawa przed domem”).

Po koncercie premier Rosji zaprosił wszystkich gości do Muzeum Rosyjskiego, po którym ich osobiście oprowadził. Przed koncertem jego uczestnicy odwiedzili petersburskie szpitale i domy dziecka.

źródło: wp.pl
O co chodzi??? Chce pokazać, że ma ludzką twarz? Trochę nie wychodzi mu to. Niepotrzebnie wcześniej straszył ludzi innym wizerunkiem.Mimo, że dostaje kalendarze z tekstem: Kocham Pana, Panie Putin od roznegliżowanych studentek (o zgrozo! studentek dziennikarstwa! Swoja drogą to na co one liczą- na wolność słowa i prasy? Polecam od razu obejrzeć sobie film 211:Anna).
I na dodatek zaśpiewał nieoficjalny hymn KGB!  Bardzo mi przykro, może tylko jemu nie kojarzy się to źle.  Nie wiem co o tym sądzić. Sprawia, że staje się dla mnie nieobliczalnym Jokerem. Mój niepokoj wzrasta.  Z tym typem nie można żartować. Zakłamany dupek:

Powinniśmy być dumni, że jesteśmy nosicielami tak wielkiej kultury, zawierającej unikatowe zasady moralne i humanitarne.

Trzymajcie mnie…

Duch walki

Miałam w zwyczaju pojawiać się na meczach zarówno szczypiornistów (Orlik) jak i koszykarzy (Forum). Była za zazwyczaj dobra zabawa: ktoś targał wielki bęben, kto inny trąby, kto inny przygotowywał kartki z piosenkami, kto inny kierował całym cyrkiem. I zawsze wracałam ze zdartym gardłem, ale w pełni zaspokojona.

Minęły chyba lata świetlne od ostatniego razu… Dziś na szczęście moja cudowna Dziewczyna zabrała mnie na mecz Orlika. Pod jednym strasznym warunkiem: Żadnej wiochy. Przepraszam. Nie dotrzymałam słowa. Przybyłyśmy na miejsce ok 15. minuty pierwszej połowy. Ściana potu uderzyła nas w nozdrza, aż mnie cofnęło… 😉 I wtedy fala wspomnień mną targnęła. Tak! To jest dobry dzień, by wykrzyczeć wszystko co jest nie tak i przy okazji wesprzeć Orlika.Wrzało we mnie. Ten mecz można było wygrać. Stratę kilku punktów można było odrobić w ciągu kilku minut. Nie mieści mi się w głowie, jak można tak grać. Zero kontrolowanego zamieszania, migania się, szybkich akcji, bezsensowne tracenie piłki, gwiazdorzenie… Puściły mi nerwy. Musiałam interweniować! Wybaczcie Przyjaciele. Niestety gości wspierała silna grupa wiernych kibiców. Skutecznie zagłuszała myśli brzeskich obserwatorów.Co prawda nie zdarłam sobie bardzo gardła, ale dość głośno komentowałam kolejne błędy czy poprawne zagrania. Odezwał się we mnie trener. Odezwał się we mnie organizator- zachęcałam tłum do klaskania, wiwatowania, kibicowania (bo to przecież od tego tego są kibice: WSPARCIE ZESPOŁU, DEKONCENTROWANIE PRZECIWNIKÓW). Szło mi to jak szło, bo niestety  brzeżanie nie odczuwali potrzeby przekrzyczenia Grupy Skądśtam. Faktem jest, że pozwoliłam sobie też na prywatę względem R., ale ja np. nie potrafiłabym przesiedzieć na ławie cały mecz. Skoro bierze się mnie do meczu to pozwala mi się walczyć i zdobywać. Dwie minuty nie zaspokoiłby moich potrzeb, ale to ja, może nastawienie R. było inne.Prawdziwą furię poczułam gdy przeciwnicy zaśpiewali: Gramy u siebie. Zawrzało we mnie niczym w piecu hutniczym. Tak nie może być! Nie pozwolę na to, by banda z wiochy na końcu świata panoszyła się na moim parkiecie, terenie. Co to, to nie!!
Orlik przegrał. To było podłe uczucie widząc klaszczących czarnych najeźdźców, dziękujących wspierającej ich rozwrzeszczanej bandzie. Tym bardziej, że cała ta sytuacja przypomniała mi moje niedawne zamiary: Skrzydlate świnie! Nie zdążyłam wpaść do kina na Małąszyńskiego i Roguckiego. Żal mi tyłek ściska, nie pozostaje mi nic jak tylko czekać na internetowy prezent. Znajdziecie tu zwiastun Świń jak i recenzję przygotowaną przez Dziennikarzy.eu. Zapraszam do oglądania.
DO BOJU ORLIK !


ScarlettOh, Rhett! Please, don’t go! You can’t leave me! Please! I’ll never forgive you!

Rhett Butler: I’m not asking you to forgive me. I’ll never understand or forgive myself. And if a bullet gets me, so help me, I’ll laugh at myself for being an idiot. There’s one thing I do know… and that is that I love you, Scarlett. In spite of you and me and the whole silly world going to pieces around us, I love you. Because we’re alike. Bad lots, both of us. Selfish and shrewd. But able to look things in the eyes as we call them by their right names.

Scarlett: [struggles] Don’t hold me like that!

Rhett Butler: [holds her tighter] Scarlett! Look at me! I’ve loved you more than I’ve ever loved any woman and I’ve waited for you longer than I’ve ever waited for any woman.
[kisses her forhead]

Scarlett: [turns her face away] Let me alone!

Rhett Butler: [forces her to look him in the eyes] Here’s a soldier of the South who loves you, Scarlett. Wants to feel your arms around him, wants to carry the memory of your kisses into battle with him. Never mind about loving me, you’re a woman sending a soldier to his death with a beautiful memory. Scarlett! Kiss me! Kiss me… once..



I Kurowska w płacz. Tak, nie ma  wiele filmów, które tak mocno na mnie wpływają. Historia miłości Rhetta i Scarlet jest niesamowita. 12 lat trwa trójkąt Ashley-Scarlett-Rhett. Pamiętam kiedy przeczytałam trzytomową historię miłości przeplatanej krwawą walką o wolność, było to za panowania M.  Byłam wtedy w depresji, związek się sypał, jak zwykle rodzicielki nie było pod ręką. Wtedy napatoczyłam się na „Przeminęło z wiatrem”. To było jak opium, morfina, czekolada w jednym. Wypłakałam się w jedną noc za cały ten okres. Zapragnęłam (zapewne jak każda kobieta znająca temat) mężczyzny na miarę Rhetta, miłości na miarę jego.  Margaret Mitchell stworzyła faceta idealnego. Pełen namiętności, miłości i cierpliwości awanturnik o nieposkromionym języku i odwadze, spekulant o zachwianej reputacji, pewny siebie arogant i znający swoją wartość. Pomimo,że równie dobrze mógłby być czarnym charakterem, Mitchell nakreśliła go jako łamacza kobiecych serc >>wielu pokoleń<<. Tak, takiego mężczyznę pokochałabym. Czy jednak są tacy jak on na świecie? Czy jest taki, który czekałby na mnie 12 lat, walczył z przeciwnościami?

[Nie muszę chyba wspominać, że Clark Gable świetnie zagrał powierzoną mu rolę. Był taki jak oczekiwano.]

Rozpisałam się na temat Rhetta, bo gryzie mnie samotność. Chciałabym się zakochać. Z całym tym rytuałem: zauroczenia, zakochania, randek, spacerów, rozmów, pocałunku i całej tej późniejszej otoczki romantyzmu, energii i pasji.

Świadomie odwróciłam teraz kolejność, to co rozpoczęłam z P_P muszę ukrócić. Zwrócić mu wolność. Ma prawo do kochania, posiadania dziewczyny przy sobie. Teraz wyrzuty mnie wzięły,że korzystam z czegoś, co nie jest dla mnie. Chciałabym kochać i być kochaną.

Wrócić do książki? Starym zwyczajem zakopać się w kocach, przy świetle nocnej lampki dyskretnie ocierać łzy z policzka? Ciągnie mnie do tego jak cholera, z drugiej strony wiem,że muszą się wziąć do pracy, zaczną się niedługo kolokwia, zaległe prace czekają. I tak rozdarta wewnętrznie jestem.Nikt nie pozszywa.

Rozwiązaniem byłoby pewnie też wzięcie tego wszystkiego za mordę i powiedzenie sobie: Frankly, my dear, I don’t give a damn.