Archive for Listopad, 2012


W ubiegły weekend miałam okazję powiększyć swoją wiedzę medialną. Piszę medialną bo mam na myśli dziennikarskie i PRowskie podejście do  tematu. Z tego miejsca chciałabym gorąco podziękować Markowi Witkowskiemu za ponad dwugodzinne zajęcia z PR dla organizacji studenckich. To były najlepiej wykorzystane dwie godzinny od dłuższego czasu, dlatego nie zawaham się polecić CCUSA, w które jest zaangażowany Marek – na terenie Gdańska. Więcej info w odnośniku. 🙂

Chciałabym się dziś podzielić wiedzą jaką udało mi się uzyskać na warsztatach- by żyło nam się lepiej! 😉 

W ramach PR organizacji/inicjatyw studenckich postaram  się pokazać jak powinno pisać e-maile do uczelnianych jednostek, studenckich mediów, itp. 😉 Na niektóre elementy naniosłam własne doświadczenia.

TYTUŁ MAILA

Jest krótki, rzeczowy i powinien zawierać słowa-klucze np. STUDENT, PRAKTYKI, WYJAZD, ABSOLWENCI. Wszystko to co przykuje wzrok pani z dziekanatu. Istotne jest dodanie w temacie daty. Pozwala ona wizualizować  i zaplanować wstępnie sobie naszą inicjatywę.

TREŚĆ MAILA

Zasadnicze jest już rozpoczęcie. Nie witamy się! Mówimy/ piszemy dzień dobry. Pierwsza forma jest poufała i może zostać źle odebrana. 😉
Opisując naszą inicjatywę odpowiadamy na 5W czyli what,where,when,why,what+ how. Według mnie najlepszą kolejnością odpowiedzi jest: co/kto/dla kogo/kiedy/gdzie/po co.
Następnie piszemy instrukcję obsługi czyli co ma odbiorca zrobić z naszym przekazem i warto to zrobić nawet łopatologicznie, ostatnio w administracji uczelni spotkałam panią, która nie wiedziała jak w Wordzie stworzyć drugą stronę dokumentu. Przykład:

W załączniku jest notka prasowa. Należy ją zamieścić na stronie jednostki (np. Instytutu Politologii). 

 Nam się wydaje to oczywiste, niestety nie zawsze to jest dla naszych odbiorców. 😉

Podajemy namiary na koordynatora projektu, odpowiedzialnego za kontakt. Jeśli coś nie będzie się zgadzało a odbiorcy będzie zależeć- odezwie się.

Stopka, warto ją mieć. Serio serio 😉 Jeśli nie, podpisujemy się pod mailem i ewentualną funkcją. Niech wiedzą z kim piszą, a co! 😉

PLIKI WIDEO

Te w fajnej jakości zazwyczaj są ciężkie. Mogą się długo ściągać i zniechęcić odbiorcę do czekania. Jeśli zależy nam na filmiku linkujemy go a najlepiej jak podajemy go w kodzie html (czy jakoś tak 😉 )  Na YT kod znajdujemy w Udostępnij >>Umieść. Dla bardziej biegłych, w nagłych przypadkach, kod może okazać się zbawienny.

ZAŁĄCZNIKI

Pierwsza zasada- im mniej, tym lepiej. Jeśli jest ich trochę, lepiej na koniec maila dodać link np. do Dropboxa czy Google Drive.

Na warsztatach padło stwierdzenie „stare baby olewają ZIPy i RARy”. Coś w tym jest. 😉 Wniosek stąd taki, że dla nich nie pakujemy plików.

Niektóre dokumenty warto przesłać w PDFie. To na prawdę ratuje tyłki!
Jeśli chodzi o notki prasowe w załącznikach warto pisać je w notatki lub Wordpadzie. Te rozszerzenia zawsze się otwierają i nie będzie krzaczków. 😉 Dla mediów ważne są cytaty i wypowiedzi specjalistów ( z imienia, nazwiska i funkcji).

Obrazki trafiają w jpg’u lub png’u. Inne rozszerzenia mogą przestraszyć pracowników administracji 😉 No.. chyba, że inaczej umawialiśmy się, wtedy nadsyłamy w najlepszej jakości jaka jest a najlepiej w formie grafiki wektorowej. Najlepiej sprawdza się  to na logotypach.

Jeśli info ma trafić do mediów, to warto dorzucić jakiś gratis. Do radia warto podesłać nagraną zapowiedź w odpowiedniej długości w formacie MP3.

Tyle mojego wymądrzania. 😉 Jeśli komuś coś pomogło, to bardzo mnie to cieszy. Warto było tłuc się do Gdańska. 😉

Aa… poprawnie napisany e-mail to dopiero początek zabawy. 😉

Podziękowania dla Marka Witkowskiego.

Tajemnicą niezgłębioną jest zachowanie niektórych ludzi w akademiku. Niestety nie jestem tego wytłumaczyć  Jedni po prostu potrafią mieszkać, a inni niestety nie. Kmicica darzę prawie 3-letnią miłością i na jakimś stopniu jest ona odwzajemniona. Są jednak takie momenty, kiedy człowieka zalewa krew, tak, że najgorsza menstruacja to przy tym pryszcz.

I. Jak, kurczaczki na wacie, można myć naczynia w umywalkach w łazience? Sama, kurde, opłukuję kubki po herbacie czy kawie (bez fusów) tam, ale nie myjemy tak kurczakowych cycków, nie myjemy garnki po makaronach itp. Jak widzę takie rzeczy, to wyglądam gorzej niż ten mem.

No i jak tu się zachować, pioruny się cisną a trzeba to na spokojnie zrobić, by żyło się lepiej, jak to mawiało się dawnymi czasy w polityce.

II. Po drugie, kurczaczki na wacie, akademik akademikiem, ale szanujemy ciszę nocną. To niby takie proste, że jak robisz imprezę, to wcześniej o tym informujesz sąsiadów. Niech sobie nie strzępią nerwów niepotrzebnie. A jak robisz sobie karaoke mając talent Mandaryny, to w okolicach północy wypadałoby ściszyć jadaczkę. Nie każdy musi cierpieć, a niektórzy, wyobraźcie to sobie, chodzą na poranne – nieobowiązkowe- wykłady. Taaak, są tacy! Nie wszyscy chodzą spać o 4.00 i wstają o 11.00.

III. Po trzecie, kurczaczki na wacie, co to za jakaś mania zostawiania puszek po piwskach, śmieci, opakowań w windach. Wypiłeś, wyrzuć do kosza, który zazwyczaj znajdziesz na końcu korytarza lub w kuchni, na każdym piętrze. Na każdym! Nawet jak już nie jesteś w stanie czołgać się, to włóż te pieprzone śmieci do kieszeni i zabieraj je ze swoją nieokrzesaną dupą.

Zirytowałam się…

IV. Albo windy. To jest dopiero masakra. Jak już jest cud i wszystkie trzy działają, to „zawołaj” tę, która jest najbliżej Twojego piętra. Kierwa, jakie to oczywiste. Kilka sekund zmagań

matematycznych i już wiesz, która bramkę należy wybrać. Cierpliwości studencie, cierpliwości. Jak przez 3 sekundy nie reaguje nie musisz od razu wciskać kolejne dwie windy. Cierpliwości. Przez takie własnie rozpasane zachowanie innych, Ty musisz czekać. I na odwrót.

V. Kuchnie to odwieczne forum studentów. To tu bije życie piętra, to tu kończy/ zaczyna się nie jedna impreza. To tu czasem odgrywają się sceny dramatu. Jak można komuś ukraść garnek?? Jak można podpierdzielić przyprawy, olej czy makaron. Jakie najnikczemniejsze pobudki kierują potworami, które tak robią! Mama nie uczyła, że nie bierze się cudzych rzeczy?! Jeśli ktoś chce oddać sprzęt kuchenny to zazwyczaj zostawia przy nim kartkę „Weź mnie/ zaopiekuj się mną/ chętnie oddam w dobre ręce/ itp.” . Jeśli takiej kartki nie ma i ten garnek nie wygląda na porzuconego, to go po prostu nie ruszaj.

Mam nadzieję, że ten manual do czegoś się przydał. Jak go wydrukujecie i powiesicie na piętrze, czy na tablicy ogłoszeń to będzie turbosympatycznie. Jeśli macie jakieś pomysły do niego, piszcie w komentarzach. 😉

Nic nie jest takie jak w filmie. Można upodabniać okoliczności, można wmawiać, że to kwestia poczucia humoru. Nic jednak nie jest takie jak w filmie. Ani życie, ani miłość, ani kobiety czy mężczyźni. I nieświadomie nabieramy się na tę iluzję bez względu na wiek czy doświadczenie.

Tancerze w filmie Magic Mike byli jacyś magicznie magnetycznie pociągający. Całość okraszona dowcipem i nienarzucającą się seksualnością.
Całkiem inaczej było podczas piątkowego pokazu Mistrzów Polski tzw. Chippendales. To była idealna okazja, by sprawdzić jak wygląda To w rzeczywistości. Wyszło, jak zwykle, na minus.

Ku mojemu zdziwieniu wcale nie jestem taka wyzwolona jak dotąd myślałam. Rumieniłam się, czułam zawstydzona, zażenowana i zniesmaczona tym co dzieje się na scenie, bo o tym co było pod, to można napisać rozwlekły esej.

Przyznam, że wprost proporcjonalnie do ilości zrzucanych przez tancerzy ubrań, rosła w moich oczach przepaść między mężczyzną a facetem. Czuło się upływ męskości ze sceny.
Ktoś spyta, czego się spodziewałam w końcu to pokaz striptizu/tańca erotycznego? No cóż, może fajnej erotyki, magnetyzmu, interesującej i niezobowiązującej rozrywki?

Niestety, zamiast tego dostałam facetów obnażajacych swoje pośladki lub pozostających jedynie w skarpetkach i amerykańską flagą kryjącą krocze. FAcetów w stringach, zrywających z siebie ubrania jakby ich parzyły. Facetów, którzy wciagali na scenę z publicznośći pijane asystentki, eksplorujące ich skąpe majtki, klepiące po pośladkach, obłapiające i rozkładające przed nimi nogi. Mało brakowało bym została świadkiem orgii. Ubolewam nad sobą i zmagam się z pewnym rozczarowaniem. Czułam się, jakbym podglądała zwierzęta podczas kopulacji. Ciężkie, prymitywne, zwierzęce i pornograficzne igrzyska seksu.

Wniosek stąd taki, że fajna erotyka to ta w łóżku, magnetyzm to z osobą od której nie możesz oderwać oczu ( a nie od jej krocza), interesująca rozrywka to ta, w której chętnie i bez cienia zażenowania czy wstydu bierzemy udział.

Pieniądze i czas niby stracone, niby nie. Przynajmniej wiem czego już nie chcę. No i pozwala docenić to co się ma. 😉