Odkąd Twoje „Kocham Cię” ujrzało światło dzienne a raczej uniosło się w powietrzu, wszystko dla mnie wydaje się jakby milsze, subtelniejsze i przyjemniejsze. Naszła mnie ponowna ochota na Tetmajera, Pawlikowską- Jasnorzewską. Wiersze się mnie trzymają.

Erotyk

Maria Pawlikowska-Jasnorzewska

Na rozrzuconych poduszkach z rajskich, jawajskich batików

umieram słodko bez żalu, umieram cicho, bez krzyku. —

Czas za firanką ukryty porusza skrzydłem motyla,

a moje czoło znużone coraz się niżej przechyla…

Wreszcie dotykam Bieguna i śnieg mi taje wśród włosów,

a końcem lakierka dosięgam trawy szumiących Lianosów…

Leżę na ciepłych krajach, na gorejącym Równiku,

i na jedwabnych poduszkach z różnobarwnego batiku…

Wyciągam ręce ku Tobie, w Twoją najsłodszą stronę

i czuję na rękach gwiazdy nisko nad nami zwieszone…

Ogarniam Cię splątanego w pochmurny namiot niebieski,

i spada niebo z hałasem, jak belki, wiązania, deski,

obrzuca nas półksiężycem, słońcem, obłoków zwojem —

i tak spoczywam — okryta niebem i sercem Twojem…

Minęło sporo czas odkąd dzieliłam noc z kimś. Nie ma jednak nic słodszego od zasypiania przy dźwięku Twojego oddechu a kiedy Ty już dawno spotkałeś się z Hypnosem, ja zaplątana w Ciebie rozmyślam nad wszystkim. I śmiało mogę dryfować po oceanach niebezpiecznych, być supermenką, pilotką, akrobatką na linie- bo wiem, że bezpiecznie spadnę w Twoje ramiona.

Najpiękniejsze są jednak poranki, gdy słońce przebija się przez szybę i rozświetla rozczochrane blond włosy. Oderwany od rzeczywistości, czasu, miejsca jesteś ponad wszystko. Gdyby nie ja wtulona, pewnie lewitowałbyś. I takiego chcę Cię czasem widzieć, gdy jesteś gdzieś daleko. Nieskalany, śnieżnobiały, boski… (?) Gdy o Tobie myślę wtedy, czuję się jak krucze pióro z czarnym atramentem skrzypiące o gładkość niezapisanej karty. Nanoszę ślad swojej obecności i czuję się wtedy jak barbarzyński zdobywca. Tylko ja mogę Cię brudzić.

***

Tetmajer na koniec, „Są takie chwilę…”

Są takie chwile
Tetmajer Przerwa Kazimierz


Są takie chwile, gdy się nie śmie badać

swej własnej duszy, bo się człowiek lęknie,

że ani jednej nie znajdzie w niej struny,

co potrącona, jeszcze czysto dźwięknie.

Lecz trzeba tylko jednego spojrzenia

pełnymi wielkiej miłości oczyma,

by w akord związać wszystkie struny duszy…

Potrzeba jednych oczu – – lecz ich nie ma!